Polecany post

Łobeski odcinek "Odry".

       D ziało się to w okupowanej Warszawie, zaraz po świętach wielkanocnych roku 1941. Mężczyzna przebywający w jednym z zakonspirowan...

piątek, 11 listopada 2016

Róże

 Koniec sezonu zbioru owoców. Pora zatem opowiedzieć o tyle ciekawej, co nie zawsze docenianej pospolitej roślinie, spotykanej wszędzie dookoła na naszym terenie. Właściwie to zostaną przedstawione dwie bohaterki opowieści. Pierwsza to Róża dzika (łac. Rosa Canina). Zwana jest też szypszyną – ta nazwa jest pochodzenia słowiańskiego.
Druga z nich to Róża pomarszczona (Rosa rugosa) gatunek, który nie jest gatunkiem rodzimym, ale za to bardzo ekspansywnym.


(Zdj. Owoc róży pomarszczonej - Rosa rugosa)
     
(Zdj. Owoce i krzew dzikiej róży - rosa canina)
Właściwie trudno doszukać się negatywnych zjawisk związanych z ich występowaniem, poza przypadkami, kiedy ktoś w nie wpadnie. Nie jest to wtedy przyjemne przeżycie. Przytoczmy więc kilka z ogromu ich zalet.
Obydwa gatunki mają niewielkie wymaganie glebowe, a z racji odporności na mróz są delikatnie mówiąc dość ekspansywne – dotyczy to zwłaszcza róży pomarszczonej.  Jeśli chodzi o zalety hodowlane to róża pomarszczona występuje w wielu odmianach ozdobnych, może być też użyteczna jako budulec żywopłotów, z racji właściwości fizycznych trudnych do przejścia. Róża dzika zaś służy jako podkładka do hodowli róż szlachetnych. Inne zastosowania to nasadzenia biotechniczne czyli umacnianie skarp, gleb piaszczystych, osuwisk itp.
(Zdj. Przykład ekspansywności róży pomarszczonej. Tu na skarpie nad jeziorem Dybrzno)

W leśnictwie obydwie odmiany chronią nasadzenia leśne przed zwierzyną roślinożerną, dają miejsce ptakom do zakładania gniazd i ochrony w ten sposób przed drapieżnikami, oraz oczywiście dostarczają ptakom pożywienia, szczególnie zimą. Dla formalności tylko dodajmy, że w okresie kwitnienia nektarem z kwiatów nie gardzą pszczoły.

(Zdj. Akurat płatki tego kwiatu nie posłużyły, za atrakcję kulinarną człowiekowi, ale pszczołom)

Dla człowieka również pod względem kulinarnym rośliny te powinny mieć niebagatelne znaczenie.
Owoce (właściwie pseudoowoce lub owoce rzekome zwane szupinkami) zbierane od lipca do października, można śmiało nazwać prawdziwymi bombami witaminowymi. Samej witaminy C potrafi mieć w sobie kilkadziesiąt razy więcej niż popularna cytryna (przyjmując oczywiście odpowiednie proporcje wagowe obu owoców). Trzy szupinki dzikiej róży zaspokajają średnie, dzienne zapotrzebowanie organizmu  człowieka na witaminę C. Oprócz witaminy C owoce róży zawierają inne witaminy, jak również inne składniki, jak mikro i makroelementy, garbniki, cukry, kwasy organiczne i inne składniki.
Nie bez powodów dzika róża została doceniona już dawno w medycynie ludowej do leczenia dolegliwości przewodu pokarmowego, wątroby, miażdżycy, czy osłabienia, ale też próbowano ją stosować jako lek na wściekliznę .
Na koniec o jeszcze jednym produkcie pozyskiwanym z dzikiej róży (chodzi o odmianę Rosa Canina), a ściślej z nasion znajdujących się w szupinkach. Chodzi o olej z dzikiej róży. Ma on szerokie zastosowanie w przemyśle kosmetycznym, działa dobroczynnie na skórę i włosy, wykazuje też dobroczynne działanie w przypadku oparzeń słonecznych. W tym miejscu pozwolę sobie na pewne porównanie. Wspominałem w jednym z postów o rokitniku. Poza tym, że olej z niego posiada wiele wspólnych właściwości leczniczych z olejem różanym, to odegrał on znaczną rolę w podboju kosmosu. Rokitnik hodowany na plantacjach syberyjskich służył do wyrobu oleju chroniącego kosmonautów przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych w kosmosie. 
Nie słyszałem by olej różany odegrał podobną rolę, ale rośliny te na pewno są warte uwagi. Zachęcam zatem do sięgnięcia po wiele dostępnych informacji o tej roślinie, jak i pozyskiwania, tego co nam oferuje.

Źródła:
Echa Leśne Nr 3- 2016