Polecany post

Łobeski odcinek "Odry".

       D ziało się to w okupowanej Warszawie, zaraz po świętach wielkanocnych roku 1941. Mężczyzna przebywający w jednym z zakonspirowan...

wtorek, 28 października 2014

Mrówcza osada

Gmina Kościernica w woj. zachodniopomorskim ma swoją mrówczą atrakcję w postaci alei mrówek. Wystarczy wpisać tę frazę w wyszukiwarkę i znajdziemy poszukiwany temat bez trudu.
Dowiadujemy się m.in. o tym, że każde nowe mrowisko jest zakładane wiosną, a mrówki wraz z królową przenoszą młode larwy i poczwarki.
Ja chciałbym zaś przedstawić nie aleję mrówek, ale osadę mrówek, co dowodzi, że i gmina Łobez ma swoje mrówcze atrakcje.
Z jakichś powodów mrówki nie chciały urządzić efektownego szpaleru mrowisk – być może zaważyły przyczyny terenowe. Niemniej to co stworzyły jest i tak ciekawe.
Każde zdjęcie poniżej przedstawia inne mrowisko. Cały zespół mrowisk położony jest w okolicy punktu leżącego wg map google  na pozycji 53,618637 N i 15,633107 E.


(Zdj. To mrowisko dało początek całej osadzie. U góry stan sprzed kilku lat i obecny - u dołu)




(Zdj. W sposób charakterystyczny wiele mrowisk obudowanych jest wokół pni drzew, często już wyciętych)












(Zdj. Dobrze widoczna  ciągnąca z prawej strony drzewa ścieżka wydeptana przez mrówki)








(Zdj. Te zamieszkały w bliskim sąsiedztwie)


(Zdj. Ta rodzina dość sprytnie skryła swoją siedzibę, na miejscu trudno odnaleźć to mrowisko)








 (Zdj. Lokalizacja osiedla)

Bliskość Łobza i łatwość dotarcia dodatkowo zachęcają do obejrzenia tej ciekawostki przyrodniczej.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Elektrownia na Brzeźnickiej Węgorzy

     No właśnie elektrownia czy młyn? Zdania są podzielone. Według mojej wiedzy opartej na opowiadaniach ludzi pamiętających okoliczną osadę była to elektrownia. Na starych mapach niemieckich zabudowania są oznaczone jako młyn. Być może, że z czasem zmieniło się po prostu przeznaczenie budowli. Zapamiętane przeze mnie osłony turbin również przemawiają za elektrownią. Ponadto opierając się na analizie porównawczej budynki były zbyt małe jak na młyn. Zadaniem elektrowni było wg relacji  zasilanie tartaku położonego w osadzie Lesęcinek (niem. Lessenthiner).
Miejsce na pewno jest warte odwiedzenia. Kiedy jeszcze funkcjonowała w sąsiedztwie budowli drewniana kładka można było  dopatrzyć się po lewej stronie brzegu bardzo ciekawej rzeczy. Mianowicie już w odległych czasach pomyślano o przepławce dla ryb, co nawet dzisiaj nie jest powszechną praktyką przy okazji stawiania elektrowni wodnych.
Zastane na miejscu ślady świadczą o obecności wędkarzy. Ale rzeka ma walory nie tylko wędkarskie. O jej zaletach przyrodniczych, krajobrazowych czy turystycznych można dowiedzieć się z internetu.
Wracając zaś do samej elektrowni to szum wody, śpiew ptaków gąszcz zieleni na pewno działa kojąco na codzienne zabieganie oraz daje wytchnienie w czasie upałów.
Zapewniam jednak, że miejsce to warto odwiedzić o każdej porze roku.

Dojazd: Jadąc drogą nr 151 z Łobza w kierunku Węgorzyna można zaparkować pojazd przy starym moście na Brzeźnickiej Węgorzy i przejść ok 500 m  w lewo leśną drogą przed mostem. Oczywiście rowerem możemy dojechać bezpośrednio.

Z gąszczu wyłaniają się ruiny dawnej budowli


 Widok od strony zbiornika wodnego

Tak teraz wygląda dawne wnętrze o konstrukcji ceglano - kamiennej.

Widok od strony odpływu wodnego

Zakole widziane z prawego brzegu

niedziela, 11 maja 2014

Pomnikowe przemyślenia


Niedawno 8 maja obchodzono pod „Pomnikiem Wdzięczności” 69 rocznicę zakończenia II Wojny Światowej w Europie. Jeszcze wcześniej obchodzono pod tym pomnikiem święto 3 maja, a jeszcze wcześniej obchodzono dzień 3 marca czyli 69 Rocznicę Wyzwolenia Łobza.
I znowu począwszy od tej ostatniej z wymienionych rocznic, pojawiły się i zapewne będą pojawiać liczne kontrowersje.

 (Zdj. Obecny widok na Pomnik Wdzięczności)

Dotyczą one głównie pojęcia tzw „wyzwolenia”. Przyznam, że ja sam także pisałem wspominając 68 rocznicę w tym kontekście. Nie oznacza to jednak, że zamierzam się z wcześniejszych słów wycofać. Nie było moim celem gloryfikowanie Armii Czerwonej, a jedynie uwidocznienie sensu znaczenia słowa „wyzwolenie” z punktu widzenia ludzi będących niewolnikami przywiezionymi tu na przymusowe roboty. Te wydarzenia pozwoliły tym ludziom zaczerpnąć choć na chwilkę powiewu wolności. Z tego względu uważam, że wolno mi było tak napisać. Nie chodziło bowiem o wyzwolenie Polski, a tym bardziej tych ziem.
Wątpliwości budzi we mnie obchodzenie „Dnia Zwycięstwa”. Bo czy można mówić o zwycięstwie, wobec braku pełnej niepodległości i ponad czterdziestoletniego pozostawania pod wpływem ZSRR? Na pewno nie. Wizję Polski w gronie państw - zwycięzców wykreowano w czasach minionych i jak widać przylgnęła ona mocno. Tak naprawdę to wojnę tę przegraliśmy.
 
Co do samego pomnika to również wzbudza on w mieszkańcach Łobza mieszane uczucia. O ile zastrzeżeń nie budzi postać słowiańskiego woja, to stojąca nad nim postać umundurowana na wzór stosowany w Armii Czerwonej już tak. Niestety postać ta nie posiada oznaczeń przynależności państwowej więc ciągle toczą się dyskusje czy jest to żołnierz sowiecki czy polski, z armii maszerującej ze wschodu. Czy nie można by zatem raz na zawsze uciąć dyskusji modernizując ten pomnik tak, aby znaki przynależności państwowej żołnierza się pojawiły choćby w postaci stosowanego wówczas orła bez korony. Niestety wszyscy mamy tendencje do uproszczeń i często żołnierzy I czy II Armii Wojska Polskiego wymienia się tak jakby to oni byli winni osadzenia w naszym kraju komunizmu. Takie pojmowanie sprawy uważam za zwyczajną bzdurę. 
 
Myślę, ze uznając pomnikową postać za żołnierza polskiego nie należy go demonizować.
Dlaczego?
Przytoczę fragment mało znanej Ulotki Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, dotyczącej marszałka Michała Żymierskiego (Pisownia oryginalna).
 
Czyny wojenne Żymierskiego ? - owszem są. Oto jako naczelny dowódca "wojska polskiego" dopuścił się potwornej masakry swoich armii, z których 1-sza armia w niedawnych walkach z Niemcami na Pomorzu poniosła 60 % strat ! Tyle krwi polskiej kosztowała buława Żymierskiego !

Masakra pomorska świadczy najwymowniej, że Żymierski jest tylko manekinem w rękach dowództwa sowieckiego, a nieszczęsna formacja polska pod jego dowództwem niedostatecznie wyposażona w lotnictwo i broń pancerną, nie stanowi żadnej samodzielnej siły zbrojnej, a jest jedynie żywą siłą ludzką, zużywaną dla potrzeb Rosji.

"Naczelny dowódca" nie umiał zapewnić swojemu wojsku dostatecznego wyszkolenia bojowego przed wysłaniem na front. Podobnie nie umie zapewnić wojsku dostatecznego zaopatrzenia. Serce kraje się na widok żołnierzy Polaków, obdartych i proszących o kawałek chleba. Na stanowiska dowódców mianuje się pod pozorami demokratyzacji - wypędków i przestępców, godnych zaiste "naczelnego dowódcy", a przynoszących ujmę korpusowi oficerskiemu.

Nad "wychowaniem" i całym życiem żołnierzy Żymierskiego czuwa... rosyjska kontrola polityczna, która przeprowadza w wojsku liczne aresztowania i zsyłki do ciężkich robót. W mundurach oficerów polskich chodzą typy, nie umiejące mówić po polsku. "Naczelny dowódca" syt zaszczytów i "chwały", zasłania swoją osobą całe to upodlenie i poniewieranie imienia polskiego żołnierza, a grabiących Polskę generałów rosyjskich, z uszczerbkiem dla godności narodu, odznacza orderem Virtuti Militari, plamiąc to nasze najwyższe wojskowe odznaczenie.
 
Jak więc widać za żołnierzem tym ujęły się władze w Londynie o czym wielu ludzi gorliwie deklarujących antykomunizm zapomina.
W świetle tej ulotki, nie powinniśmy zatem niżej oceniać żołnierza polskiego niż czyniły to władze londyńskie, obojętne, z której strony by tu nie przyszedł.
 
Przy okazji porządkowania i niewątpliwego poprawienia wizerunku okolicznego parku zapomniano niestety o pomniku. Rację mają specjaliści, którzy twierdzą, że dzisiaj pomniki - monumenty wyszły z mody i mało kto zwraca na nie uwagę. Dzisiaj na oglądającym większe wrażenie wywiera operowanie krajobrazem, światłem i podobnymi technikami. Może więc już pora, aby podobnie postąpić z naszym pomnikiem przeprojektowując otoczenie i jednocześnie dodając w jego obecności elementy upamiętniające i golgotę Polaków na wschodzie i tułaczkę na zachodzie, wysiłek oraz martyrologię Polaków będących w kraju i może dramat służących w obcych armiach – bynajmniej nie chodzi tu tylko o tych z Wermachtu, ale też np. tych walczących z przymusu w Wojnie Zimowej pod sowieckimi sztandarami.

(Zdj. Zdjęcie przedstawia wygląd opisywanego miejsca ok. roku 1956. Zdjęcie pochodzi z moich zbiorów prywatnych).

Na koniec mała uwaga. Jakoś Francuzi nie mają u siebie problemu ze stojącymi u nich do dzisiaj pomnikami postawionymi przez władze Pruskie a upamiętniającymi ich zwycięstwa nad Francuzami w końcu XIX wieku. A przecież mienimy się przynależnymi do kultury zachodniej.

Źródła: http://pl.wikisource.org/wiki/Ulotka_Delegatury_Si%C5%82_Zbrojnych_na_Kraj,_dotycz%C4%85ca_marsza%C5%82ka_Micha%C5%82a_%C5%BBymierskiego_%281945%29

czwartek, 13 lutego 2014

Łobeski odcinek "Odry".

       Działo się to w okupowanej Warszawie, zaraz po świętach wielkanocnych roku 1941. Mężczyzna przebywający w jednym z zakonspirowanych lokali sięgnął po dokument przekazany mu przez Wydział V ZWZ odpowiedzialny za łączność.
Zapewne generał Stefan Rowecki - Grot bo on był owym tajemniczym mężczyzną nie zdawał sobie sprawy, że zapoznaje się z kryptonimem jednej z najbardziej tajemniczych organizacji konspiracyjnych, która do dzisiaj pozostaje zagadką.

„Odra” bo tak brzmiał kryptonim owej organizacji w momencie gdy generał Grot zapoznawał się z tą nazwą  działała już od roku 1939.
Najprawdopodobniej od tego momentu lub nieco wcześniej wydział łączności ZWZ zorganizował regularną łączność z tą organizacją, która choć nie podlegała AK to jednak bardzo ściśle z nią współpracowała. Współpraca ta odnosiła się także do organizacji „Gryf Pomorski”. Z samego założenia miała ona zresztą podlegać władzom wojskowym Polskiego Państwa Podziemnego.
  Zaginęły w mrokach wydarzeń okoliczności jej powstania. Za jej twórcę uważa się wybitną postać Witolda Dzierżykraj – Morawskiego, niektórzy publicyści zaś negują jego osobę jako twórcę – moim zdaniem przytaczając słuszne argumenty – płk dypl. Witold Morawski (pseudonim Konrad Wallenrod ) został dowódcą organizacji dopiero później, niestety swoją działalność przypłacił śmiercią w obozie koncentracyjnym Mauthausen.
 (Zdj. Witold Morawski – źródło Wikipedia)

   Najważniejsze działania tej organizacji, której pełna nazwa brzmiała: Polska Armia Podziemna „Odra” obejmowały: 

  •  Prowadzenie wywiadu – rozpracowywanie obiektów wojskowych, jednostek, administracji, transportu, gospodarki etc.
  •   W miarę możliwości przygotowanie wojskowe jeńców i robotników przymusowych na wypadek konieczności obrony, gdyby Niemcy próbowali dokonać „likwidacji” tak obozów jenieckich, jak i obozów pracy. Na wypadek konieczności wystąpienia zbrojnego zbierano i magazynowano broń i wyposażenie oraz środki łączności pozyskiwane bądź to od Niemców bądź ze skrytek pozostałych po Armii Pomorze.
  •  Dbałość o morale jeńców wojennych jak i polskiej ludności cywilnej wywiezionej na roboty  poprzez kolportaż ulotek informacyjnych i nasłuch radiowy – informowanie o wydarzeniach.
  •  Pomoc i opieka osobom zbiegłym z obozów i wywózek.
  We wspomnieniach pojawiają się także informacje o akcjach dywersyjno – sabotażowych.
Struktura organizacyjna jest dosyć trudna do ustalenia. Chyba najrozsądniej będzie przyjąć, że Polska Armia Podziemna „Odra” obejmowała następujące struktury:
  • Polska Organizacja Wojskowa prowadząca działalność głównie w obozach jenieckich zarówno tych dla oficerów jak i pozostałych żołnierzy.
  • Bataliony „Odra”
Fizycznie organizacja obejmowała następujące ośrodki o kryptonimach:
  • Kurniki – obozy jenieckie dla oficerów (oflagi)
  • Gołębniki – obozy jenieckie dla żołnierzy (stalagi)
  • Mrowiska – skupiska robotników przymusowych i ludności cywilnej.
Więcej na temat organizacji struktur  można przeczytać w podanych na końcu źródłach.

W 1941 roku swym zasięgiem organizacja "Odra" obejmowała skupiska ludności przebywającej w powiatach: szczecineckim, wałeckim, łobeskim i białogardzkim. Inne jej ogniwa działały w  Szczecinie a nawet sięgnęły Zielonej Góry.
Dekonspiracja „Odry” nastąpiła ok. połowy roku 1944, a jej okoliczności są nadal bardzo niejasne.  Nie doprowadziła ona jednak do całkowitego rozbicia „Odry”, a jedynie  wywołała  głębsze zakonspirowanie się tej organizacji.
Niezwykłość „Odry”  polega na tym, że powstała i skutecznie działała na obcym terenie, w warunkach braku przychylności wśród miejscowej ludności i to od pierwszych miesięcy wojny, w warunkach całkowitej izolacji od rodzinnego kraju.

   Czy jednak jeszcze coś innego niż wspomniana działalność w skupiskach ludności polskiej w tym wymieniona wzmianka na temat powiatu łobeskiego łączy tamte odległe w czasie wydarzenia z Łobzem? Tak jest jeszcze coś co moim zdaniem zasługuje na bardzo szczególną uwagę i pamięć.

 Sięgnijmy do książki „Kryptonim Odra” autorstwa Jana Nowaka* (pseudonim Skrzydło), który w stopniu podporucznika był dowódcą  batalionu specjalnego „Odra” . Czytamy m.in. „ R-25 z Koszalina donosił, że batalion POW w Łobezie jest bardzo liczny i aktywny”.
  Skrót „R” oznacza „rezydenta” czyli osobę zajmująca się wywiadem, kim był nie wiadomo.

 Zauważmy jednak, że mowa jest o batalionie Polskiej Organizacji Wojskowej – bataliony były zbrojnym  ramieniem  tej organizacji. O dokonaniach tej organizacji na terenie powiatu łobeskiego niestety niewiele wiadomo.
Jest jednak pewien bardzo znaczący ślad. W jednej z łobeskich gazet ukazał się artykuł o śledztwach szczecińskiego oddziału IPN
    Czyżby więc zdarzenia opisane w artykule miały związek z działalnością osób przynależących do PAP „Odra”? Jeżeli tak było to informacja o aresztowaniach i morderstwach niemieckich w roku 1943 wskazywałaby, że Niemcy wpadli na ślad organizacji już wcześniej niż to się oficjalnie przedstawia, ale najprawdopodobniej nie skojarzyli z działalnością pozostałych ogniw „Odry” na innych terenach.

Tak niestety w tego typu dociekaniach jest, że pytania rodzą następne pytania.

 Czy historia odkryje przed nami rąbka swojej tajemnicy? Wielu wspaniałych ludzi związanych z tą organizacją na pewno odeszło, tutaj można jedynie liczyć na wspomnienia zapamiętane przez ich rodziny.
(Zdj. Widok na tereny byłego obozu jenieckiego, o którym niestety także bardzo mało wiadomo. W świetle wspomnień Jana Nowaka prawie na pewno mogły istnieć powiązania jeńców z „Odrą”)

       Chciałbym poruszyć jeszcze jeden aspekt tym razem powojenny związany z konspiratorami należącymi do PAP „Odra”. Podobno już w styczniu 1945 roku, także na terenie powiatu łobeskiego członkowie „Odry” zaczęli tworzyć „trójki repolonizacyjne”. Wyznaczano kandydatów na przyszłych burmistrzów, wójtów, komendantów milicji. Po przejściu frontu natomiast przejmowali wyznaczone zadania. Być może, że po przejściu frontu zachęcani tak jak to miało miejsce w przypadku członków „Gryfa Pomorskiego” w dobrej wierze wstępowali do MO i UB, nie przeczuwając obrzydliwej gry władz komunistycznych, które tą drogą dążyły jedynie do rozpracowania byłej konspiracji. Potem ludzi tych w zamian za szczere intencje i sumienne wykonywanie swoich obowiązków spotkały szykany, aresztowania i zwolnienia z pracy we wspomnianych służbach. Cóż, być może i w tym przypadku archiwa MO i UB także mogłyby coś niecoś naświetlić w sprawie „Odry”.
Tak więc ziemia łobeska kryje w sobie piękną kartę związaną z Polskim Państwem Podziemnym, kartę piękną, choć niezbyt znaną i niesłusznie zapomnianą. Kartę, która być może czeka jeszcze na ciekawe odkrycia.

      *Nie należy mylić tej osoby z Janem Nowakiem Jeziorańskim. Ppor. Nowak organizował batalion i dowodził nim do końca roku 1940.

Źródła:
  • Kryptonim „Odra” - Jan Nowak
  • Konspiracja Pomorska 1939-1947  – Krzysztof Komorowski
  • Biuletyn Kawaliera nr 4/2010 
http://bibliotekacyfrowa.eu/dlibra/docmetadata?id=3385&from=&dirids=1&ver_id=&lp=10&QI=

  • Bałtycka Biblioteka Cyfrowa - Konspiracyjna organizacja obozu Oflag. II. D. Grossborn
http://bibliotekacyfrowa.eu/dlibra/docmetadata?id=30232&from=pubindex&dirids=1&lp=5795

http://www.wppp.vel.pl/artykul.php?id=1319536925&gaz=tl


  Apel
  Chciałbym w tym miejscu zaapelować do wszystkich osób, których sercu bliska jest pamięć o naszej historii i tożsamości.
Upamiętnijmy w jakiś sposób pamięć o opisywanej Polskiej Armii Podziemnej „Odra” i jej batalionach działających na naszej łobeskiej ziemi. Organizacji wręcz fenomenalnej zawiązanej przecież na terenach niemieckich w środowisku wrogim i działającej od pierwszych miesięcy wojny. Upamiętnijmy ludzi, którzy w tej organizacji mieli odwagę działać i przeciwstawić się złu, upokorzeniu i gotowi byli w imię sprawy zapłacić najwyższą cenę. Ludzi, którzy niestety w wielu przypadkach pozostaną bezimienni.
Owszem Łobez nie był centralnym ośrodkiem tworzenia, czy też dowodzenia i działalności tej organizacji, ale nie znaczy to, że tej pamięci nie powinniśmy pielęgnować.
W naszym mieście wciąż funkcjonują takie nazwy ulic jak „Obrońców Stalingradu” - nie chcę snuć dysput czy słusznie czy nie, ale mamy rozpaczliwie mało ulic upamiętniających swą nazwą obrońców Polski. Kuriozalnym zaś jest fakt istnienia ulicy i osiedla im. H.Sawickiej – bojowniczki o uczynienie z Polski republiki radzieckiej. Nazwę Armii Krajowej nosi natomiast dość krótka peryferyjna uliczka miasta. Wiem zaraz podnoszą się głosy o kosztach operacji, ale ostatnimi laty powstało całkiem sporo pomników – obeliskiem kamiennym upamiętniono wreszcie Sybiraków, których liczna społeczność mieszka w naszym powiecie. Podobny obelisk nie byłby znów aż tak kosztowny, a w sytuacji, kiedy ciągle podnoszą się głosy o problemach z tożsamością mieszkańców tych ziem, świadczyłby materialnie, że pamiętamy o tych, którzy z tą świadomością problemów nie mieli, choć siłą zostali wydarci ze swych środowisk. Za swoją świadomość gotowi byli płacić cena najwyższą - życiem.