Niedawno
8 maja obchodzono pod „Pomnikiem Wdzięczności” 69 rocznicę
zakończenia II Wojny Światowej w Europie. Jeszcze wcześniej
obchodzono pod tym pomnikiem święto 3 maja, a jeszcze wcześniej
obchodzono dzień 3 marca czyli 69 Rocznicę Wyzwolenia Łobza.
I znowu
począwszy od tej ostatniej z wymienionych rocznic, pojawiły się i
zapewne będą pojawiać liczne kontrowersje.
(Zdj. Obecny widok na Pomnik Wdzięczności)
Dotyczą one głównie pojęcia tzw „wyzwolenia”. Przyznam, że ja sam także pisałem wspominając 68 rocznicę w tym kontekście. Nie oznacza to jednak, że zamierzam się z wcześniejszych słów wycofać. Nie było moim celem gloryfikowanie Armii Czerwonej, a jedynie uwidocznienie sensu znaczenia słowa „wyzwolenie” z punktu widzenia ludzi będących niewolnikami przywiezionymi tu na przymusowe roboty. Te wydarzenia pozwoliły tym ludziom zaczerpnąć choć na chwilkę powiewu wolności. Z tego względu uważam, że wolno mi było tak napisać. Nie chodziło bowiem o wyzwolenie Polski, a tym bardziej tych ziem.
Wątpliwości budzi we mnie obchodzenie „Dnia Zwycięstwa”. Bo
czy można mówić o zwycięstwie, wobec braku pełnej niepodległości
i ponad czterdziestoletniego pozostawania pod wpływem ZSRR? Na pewno
nie. Wizję Polski w gronie państw - zwycięzców wykreowano w
czasach minionych i jak widać przylgnęła ona mocno. Tak naprawdę
to wojnę tę przegraliśmy.
Co do
samego pomnika to również wzbudza on w mieszkańcach Łobza
mieszane uczucia. O ile zastrzeżeń nie budzi postać słowiańskiego
woja, to stojąca nad nim postać umundurowana na wzór stosowany w
Armii Czerwonej już tak. Niestety postać ta nie posiada oznaczeń
przynależności państwowej więc ciągle toczą się dyskusje czy
jest to żołnierz sowiecki czy polski, z armii maszerującej ze
wschodu. Czy nie można by zatem raz na zawsze uciąć dyskusji
modernizując ten pomnik tak, aby znaki przynależności państwowej
żołnierza się pojawiły choćby w postaci stosowanego wówczas
orła bez korony. Niestety wszyscy mamy tendencje do uproszczeń i
często żołnierzy I czy II Armii Wojska Polskiego wymienia się tak
jakby to oni byli winni osadzenia w naszym kraju komunizmu. Takie
pojmowanie sprawy uważam za zwyczajną bzdurę.
Myślę,
ze uznając pomnikową postać za żołnierza polskiego nie należy
go demonizować.
Dlaczego?
Przytoczę
fragment mało znanej Ulotki Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj,
dotyczącej marszałka Michała Żymierskiego (Pisownia oryginalna).
Czyny
wojenne Żymierskiego ? - owszem są. Oto jako naczelny dowódca
"wojska polskiego" dopuścił się potwornej masakry swoich
armii, z których 1-sza armia w niedawnych walkach z Niemcami na
Pomorzu poniosła 60 % strat ! Tyle krwi polskiej kosztowała buława
Żymierskiego !
Masakra
pomorska świadczy najwymowniej, że Żymierski jest tylko manekinem
w rękach dowództwa sowieckiego, a nieszczęsna formacja polska pod
jego dowództwem niedostatecznie wyposażona w lotnictwo i broń
pancerną, nie stanowi żadnej samodzielnej siły zbrojnej, a jest
jedynie żywą siłą ludzką, zużywaną dla potrzeb Rosji.
"Naczelny
dowódca" nie umiał zapewnić swojemu wojsku dostatecznego
wyszkolenia bojowego przed wysłaniem na front. Podobnie nie umie
zapewnić wojsku dostatecznego zaopatrzenia. Serce kraje się na
widok żołnierzy Polaków, obdartych i proszących o kawałek
chleba. Na stanowiska dowódców mianuje się pod pozorami
demokratyzacji - wypędków i przestępców, godnych zaiste
"naczelnego dowódcy", a przynoszących ujmę korpusowi
oficerskiemu.
Nad
"wychowaniem" i całym życiem żołnierzy Żymierskiego
czuwa... rosyjska kontrola polityczna, która przeprowadza w wojsku
liczne aresztowania i zsyłki do ciężkich robót. W mundurach
oficerów polskich chodzą typy, nie umiejące mówić po polsku.
"Naczelny dowódca" syt zaszczytów i "chwały",
zasłania swoją osobą całe to upodlenie i poniewieranie imienia
polskiego żołnierza, a grabiących Polskę generałów rosyjskich,
z uszczerbkiem dla godności narodu, odznacza orderem Virtuti
Militari, plamiąc to nasze najwyższe wojskowe odznaczenie.
Jak więc widać za żołnierzem tym ujęły się władze w Londynie
o czym wielu ludzi gorliwie deklarujących antykomunizm zapomina.
W świetle tej ulotki, nie powinniśmy zatem niżej oceniać
żołnierza polskiego niż czyniły to władze londyńskie,
obojętne, z której strony by tu nie przyszedł.
Przy okazji porządkowania i niewątpliwego poprawienia wizerunku
okolicznego parku zapomniano niestety o pomniku. Rację mają
specjaliści, którzy twierdzą, że dzisiaj pomniki - monumenty
wyszły z mody i mało kto zwraca na nie uwagę. Dzisiaj na
oglądającym większe wrażenie wywiera operowanie krajobrazem,
światłem i podobnymi technikami. Może więc już pora, aby
podobnie postąpić z naszym pomnikiem przeprojektowując otoczenie i
jednocześnie dodając w jego obecności elementy upamiętniające i
golgotę Polaków na wschodzie i tułaczkę na zachodzie, wysiłek
oraz martyrologię Polaków będących w kraju i może dramat
służących w obcych armiach – bynajmniej nie chodzi tu tylko o
tych z Wermachtu, ale też np. tych walczących z przymusu w Wojnie
Zimowej pod sowieckimi sztandarami.
(Zdj. Zdjęcie przedstawia wygląd opisywanego miejsca ok. roku 1956. Zdjęcie pochodzi z moich zbiorów prywatnych).
Na koniec mała uwaga. Jakoś Francuzi nie mają u siebie problemu ze
stojącymi u nich do dzisiaj pomnikami postawionymi przez władze
Pruskie a upamiętniającymi ich zwycięstwa nad Francuzami w końcu
XIX wieku. A przecież mienimy się przynależnymi do kultury
zachodniej.
Źródła: http://pl.wikisource.org/wiki/Ulotka_Delegatury_Si%C5%82_Zbrojnych_na_Kraj,_dotycz%C4%85ca_marsza%C5%82ka_Micha%C5%82a_%C5%BBymierskiego_%281945%29
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz