Polecany post

Łobeski odcinek "Odry".

       D ziało się to w okupowanej Warszawie, zaraz po świętach wielkanocnych roku 1941. Mężczyzna przebywający w jednym z zakonspirowan...

niedziela, 9 grudnia 2018

Podsumowanie

Szanowni czytelnicy.
Mija już dziesięć lat, jak jesteście ze mną. Dziękuję wam za bytność za to, że czytacie tego bloga, niektóre tematy z większym entuzjazmem, niektóre z mniejszym, ale taki żywot blogera. Wiem, że  w tym roku troszkę was zaniedbałem, chociaż tematy są. Zaczęło się od niewinnych zdjęć okolic Łobza, krzaków, przyrody etc. Przyznam szczerze, że zaskoczył mnie mój własny post "Tajemnice Łobza". To absolutne zaskoczenie, chociaż nie starałem się bazować na taniej sensacji. Obiecywałem wam szanowni czytelnicy więcej podobnych tematów. Będę się je w miarę możliwości starał realizować.
Czasem jest przeszkodą praca na terenie prywatnym. I tutaj ze zdziwieniem stwierdziłem, że właściciele entuzjastycznie podejmują temat pozwalając fotografować swoje własne tereny bez ograniczeń. Jest to bardzo miłe zjawisko dla mnie. Jest wiele tematów, których nie odważyłem się poruszyć, cóż, tak to bywa  w pracy piszącego. Dziękując raz jeszcze za waszą bytność u mnie proszę komentujcie czasem częściej, domagajcie się tematów, by ten blog mógł się w miarę możliwości rozwijać.
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

sobota, 25 sierpnia 2018

Stadion

Trwają prace przy głębokiej modernizacji łobeskiego stadionu miejskiego im. Andrzeja Beliny - dawniej nosił on nazwę XX lecia PRL. Według Wikipedii budowany był on w latach 1962 – 1964, tak więc z obecnych prac należy się cieszyć.

(Zdj. Obecny stan prac.)

Ja jednak chciałbym poruszyć nieco inny aspekt związku stadionu z Łobzem i ziemią łobeską.
Opowiadano mi przed laty, że aby utwardzić teren pod jego budowę zwieziono z Łobza, a być może okolic całą masę gruzu oraz, że przy okazji dokonywano selekcji całych cegieł, od tych nienadających się już do ponownego użycia. Jest to o tyle wiarygodne, że jak widać na starych fotografiach, po ulicach zalegało wcale niemało różnego gruzu. Po drugie nieco się budowało i wyburzano wówczas stare budynki, więc materiału tego rodzaju było sporo.
I rzeczywiście zdjęta warstwa ziemi, odsłaniająca gruzy zdaje się potwierdzać te relacje mieszkańców.
(Zdj. Odsłonięte gruzy.)

Szkoda, że pod nadzorem nie wpuści się na teren budowy pasjonatów z wykrywaczami metali. Być może wśród gruzów coś by się ciekawego znalazło świadczącego o kulturze materialnej związanej z miastem.
Choćby z uwagi na zwyczaj nie tylko polski przecież wkładania monet pod fundamenty domów.
Osobiście zaś dojrzałem kawałek kafla piecowego.
Wyjęcie poszukiwaczy spod prawa, niekoniecznie mądre przepisy BHP, póki co wykluczają taką możliwość.
Wypada tylko żałować.


Źródła:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_%C5%81obza#Kalendarium
http://ligowiec.net/news/48367-zmarl-andrzej-belina
http://lobez24.pl/article/0280/stadion-w-lobzie-im-andrzeja-beliny--radni-podjeli-uchwale/
http://www.szczecin.tvp.pl/28404082/stadion-w-lobzie-otrzymal-imie-andrzeja-beliny



poniedziałek, 9 lipca 2018

Wiatrak

"Pan Swarz przy górze wisielców - ulica Bautlerstrasse  posiada wiatrak". Tyle według Łabuzia (1)   Historia nie opisała wiatraka, choć nie do końca, o czym później, a szkoda.  Nie znalazłem też odpowiedzi, jak długo pan Swarz posiada wiatrak, czy przejął go po przodkach, czy postawił z własnej inicjatywy. Wg niektórych wersji wikipedii wiatrak ów w tym samym roku (1880) zmienił właściciela.
We wspomnianym roku przez Labes biegnie już linia kolejowa, która dała potężny zastrzyk rozwojowy temu miastu. Przyczyniła się jednak również do odpływu ludności w głąb Cesarstwa Niemieckiego za pracą, lepszymi zarobkami i tym samym wyższym poziomem życia, chociaż zapewne i wcześniej odpływ materiału ludzkiego musiał być niemały.
Jak opisuje te dzieje profesor Bogusław Drewniak (2)  Polacy wnieśli ogromny wkład, jeśli chodzi o budowniczych linii kolejowej, właśnie za sprawą odpływu rąk do pracy z tych terenów. Nie dotarłem do książek B. Drewniaka cytuję ze źródła wtórnego za  Z. Kosiorowskim "Pomorze. Reportaż z pola walki". I tak: "Odnosi się to szczególnie do linii relacji Złocieniec – Łobez. Nie tylko pracę fizyczną wnieśliśmy my Polacy. W tamtych czasach, gdy Polski nie było na mapach wnosiliśmy myśl i wręcz fizyczny powrót na piastowskie ziemie". 
Jak wspomniałem nie wiadomo bliżej kto i kiedy stawiał wiatrak pana Swarza, jednak pewne poszlaki wskazują na polską rękę.
Można śmiało przypuszczać, że rodzina ta inwestowała w wiatrak korzystając z dobrej koniunktury związanej z powstaniem szlaku kolejowego przez miasto i tym samym rozwoju handlu i możliwości sprzedaży przetworzonego już ziarna. Wiele jednak wskazuje na to, że mogli oni mieć pewne kłopoty ze znalezieniem wykonawcy wiatraka.
Porównując wiatraki w miejscowości Poradz lub w pobliżu miejscowości Zagozd, wiatrak Swarza różni się od nich diametralnie. Jaki z tego możemy wyciągnąć wniosek? 
Jest wielce prawdopodobne, że  z powodu wspomnianego wyżej odpływu siły roboczej i fachowców z terenu Pomorza, w tym i Łobza inwestor musiał sięgnąć po fachowców z Polski.
I tak na pocztówce z samego początku XX wieku na Górze wisielców widnieje piękny wiatrak typu polskiego zwany koźlakiem, choć być może jest to wielkopolski partlak(3)

(Zdj. https://www.bazakolejowa.pl/index.php?dzial=stacja&id=4745&okno=galeria2&photoid=120567)

Posłowie.
Ciekawą wydaje się być sprawa likwidacji tego obiektu. Wiele z nich było rozbieranych i transportowanych do nowego właściciela lub lokalizacji. Po powstaniu młyna na Łoźnicy zapewne stracił rację bytu.

Źródła:

sobota, 19 maja 2018

Dzieci Sybiru

W piątkowe popołudnie 18 maja 2018 roku, w 74 rocznicę  zakończenia Bitwy o Monte Cassino z inicjatywy pana Kazimierza Rynkiewicza odbyło się kolejne spotkanie poświęcone łobeskim Sybirakom i żołnierzom armii gen. W. Andersa.
Tematem tegorocznego spotkania były dzieci polskie, często osierocone ewakuowane wraz ze wspomnianymi żołnierzami.


W bardzo przejrzysty i ciekawy sposób swoją historię opowiedziała pani Zofia Brodzińska, ewakuowana z zesłania wraz z rodzicami, najpierw do Iranu potem przez Indie aż do obozu Bwana M'kubwa w dawnej Rodezji Płn. obecnie Zambia, pobycie w nim, oraz o powojennym powrocie do Polski i pierwszych wrażeniach z powojennego Kraju.


Wspaniałym akcentem było pojawienie się na spotkaniu naprawdę młodego pokolenia w wieku szkolnym, co pozwala mieć nadzieję, że pamięć o polskich losach nie zostanie zapomniana i będzie zachowana nasza tożsamość narodowa.
Wspomnienia pani Zofii były publikowane w nieistniejącym już „Tygodniku Łobeskim”, podobnie jak wspomnienia innych sybiraków, więc nieznającym tej tematyki i chcącym poznać ją bliżej odsyłam do lektury.

niedziela, 29 kwietnia 2018

Pocztówka z podróży

Ostatnimi czasy, wraz  z grupą przyjaciół miałem okazję zwiedzić Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
Już sam gmach muzeum robi z zewnątrz ogromne wrażenie. Nie inaczej jest też z przestrzenią w środku. Niestety prócz kilku rzeczywistych smaczków, reszta nie wywołała już na mnie takiego piorunującego wrażenia i opuszczałem je ze sporą dozą mieszanych uczuć, wśród których przeważało rozczarowanie. To ostatnie głównie za sprawą powielonej tematyki, będącej głównym nurtem innych nowopowstałych placówek muzealnych. Muzeum II W.Ś. też jest nowe, więc może lepiej skonsolidować kilka placówek w jeden twór organizacyjny i niech każdy jeździ oglądać co chce. Poza tym chwilami treść wydała mi się na naprawdę średnim poziomie, ale rozumiem, że musi być on dostosowany do różnych osób, niekoniecznie obeznanych z tematyką. Jeżeli chodzi o kolekcję broni, to jeszcze bardzo długa droga do atrakcyjności tej placówki.
Podsumowując, jak wspomniałem muzeum jest młode i miejmy nadzieję, że eksperymenty personalne tudzież polityczne nie staną na drodze jego rozwoju.
Zapraszam do krótkiej relacji foto.



Na zdjęciach powyżej ekspozycja przedstawiająca przeciętną polską ulicę tuż przed wybuchem wojny. Naprawdę robi wrażenie.


Powyżej bardzo ciekawy eksponat pokazujący motocykl DKW znaleziony długo po wojnie w piwnicy polskiego domu.


W części poświęconej cierpieniom ludności cywilnej ekspozycja pokazująca przykładowy widok schronu przeciwlotniczego dla cywilów (powyżej).


No i u góry fragment dotyczący Powstania Warszawskiego, warszawskiej ulicy, jak widać po "wyzwoleniu" przez Armię Czerwoną.


Linki:

niedziela, 11 lutego 2018

Morderstwo rzeźbiarza

Podczas różnego rodzaju poszukiwań tematów, na bloga, bywają takie epizody, które w jakiś dziwny sposób nie dają człowiekowi spokoju. 
Podobnie było w przypadku, „Suplementu do tajemnic Łobza”. Próbując po omacku dociec faktów z zamazanej historii  niemieckich obozów, zarówno tych jenieckich, jak i obozów pracy położonych na terenie powiatu łobeskiego, natknąłem się na nazwisko człowieka odesłanego z Łobza do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Dachau. 
Niestety moje poszukiwania niewiele wniosły  w poznanie historii tego człowieka. To co udało mi się dotychczas ustalić przedstawię w krótkiej notatce.
Byłoby dużym uproszczeniem historycznym twierdzić, że obóz w Dachau, był przeznaczony wyłącznie dla likwidacji Żydów, Cyganów, duchownych, lub przeciwników politycznych partii hitlerowskiej i w ogóle Hitlera. Śmiało można w tym miejscu postawić tezę, że obóz ten pełnił rolę obozu zagłady.
Wróćmy jednak do sedna sprawy.
We wspomnianym poście na niniejszym blogu zastanawiałem się nad odesłaniem z terenu  dzisiejszego Łobza do obozu w Dachau niespełna 41 letniego mężczyzny.
Udało się na jego temat ustalić coś więcej, niestety wciąż mało.
Ignacy Peteja urodzony wg ewidencji obozowej dnia 27.07.1904 roku w Althamen – Niestety nie udało mi się ustalić co to za miejscowość. Słownik  nazewnictwa krajoznawczego – Śląsk, Ziemia Lubuska, Pomorze Zachodnie, Warmia i Mazury na stronie 187 wymienia miejscowości Althammer (czyżby błąd ewidencyjny?) są to:    
Althammer Kuźnica Katowska (opolskie)
Althamer – Trachy okolice Katowic
Althammer Militsch – Kuźnica Milicka ok. Wrocławia
Idąc dalej ewidencja wymienia miejsce skąd przybył do Dachau - jest to Labes.
Zaintrygował mnie bardzo zawód pana Ignacego Peteji wymieniony  w ewidencji obozowej.
Był mianowicie rzeźbiarzem, a więc osobą zaliczaną do grona inteligencji.

Dalej jest już wymieniona data śmierci 18 kwiecień 1945 roku. Wskazuje to na niezwykłą gorliwość z jaką mordowano polską inteligencję, gdy niemalże u progu stały wojska amerykańskie, które wyzwoliły obóz. Pan Peteja nie doczekał wyzwolenia, jak również zemsty więźniów na strażnikach i obozowych kapo, jaka miała miejsce zaraz po wyzwoleniu więźniów.


Niestety nie udało mi się ustalić za co pan Ignacy Peteja został odesłany z Łobza do Natzweiler (kolejny ciężki obóz koncentracyjny),  a potem do Dachau. Konspiracja? Czyżby jednak było to kolejne świadectwo potwierdzające niemal nieznane fakty konspiracji na ziemi łobeskiej podczas II Wojny Światowej?
Nie udało się ustalić kiedy na ziemię łobeską trafił i czym się zajmował.
Dalsze poszukiwania doprowadziły mnie już tylko do Archiwum IPN, gdzie pod sygnaturą IPN Po 85/147 znajduje się dokumentacja akt Sądu Grodzkiego w Lesznie z 1946 roku z wnioskiem żony pana Ignacego Peteji, Marii o uznanie go za zmarłego.


Czy jego najbliżsi wiedzieli, wówczas jaki okrutny los go spotkał?
Historia Ignacego Peteji  na pewno zasługuje na dalsze badania.
Czyżby o łobeskich obozach było tak mało wiadomo z powodu gorliwego dostarczania ludzi do obozów koncentracyjnych?


Źródła:
http://ipgs.us/dachau/dachaup.html 
https://pl.wikipedia.org/wiki/Natzweiler-Struthof
https://stevemorse.org/dachau/dachau.php?=&offset=88053
https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/359167,Pieklo-ponad-dwustu-tysiecy-wiezniow-Dachau
http://www.inwentarz.ipn.gov.pl/showDetails?id=1585417&q=ignacy&page=&url=[grupaAktotworcyId=8|aktotworcaId=10253|typ=2]
https://lokalneimpresje.blogspot.com/2015/03/suplement-do-tajemnic-obza.html

Słownik nazewnictwa krajoznawczego – Śląsk, Ziemia Lubuska, Pomorze Zachodnie, Warmia i Mazury str 187

Tygodnik Łobeski 2010.03.02 Nr_09

sobota, 10 lutego 2018

Pro memoria

dniu 10 lutego 2018 roku na placu Sybiraków odbyła się skromna uroczystość rocznicowa upamiętniająca pierwsze deportacje Polaków na Syberię 10 lutego 1940 roku. 
Przybyła skromna liczba osób, które mogły przybyć na tę uroczystość. Krótkie przemówienie, krótka modlitwa, za tych, którzy tam pozostali, chwila zadumy.
Wielki zawód sprawiły władze miasta i powiatu. Żadnej delegacji, żadnego słowa. Nie pojawili się też przedstawiciele szkół. Smutne, a przecież ludzie, którzy tu wrócili zapisali wiele pięknych kart w historii miasta i powiatu.