Polecany post

Łobeski odcinek "Odry".

       D ziało się to w okupowanej Warszawie, zaraz po świętach wielkanocnych roku 1941. Mężczyzna przebywający w jednym z zakonspirowan...

czwartek, 3 marca 2016

Podtrzymuję wypowiedziane słowa.

W 1945 roku do rosyjskiego generała komenderującego załogą w Berlinie zgłosił się pewien niemiecki uczony, znany dawniej z nacjonalistycznego ducha. Przedstawił się jako historyk, profesor, i zgłosił gotowość udowodnienia, że nie tylko Pomorze i Śląsk, ale i Meklemburgia to kraje Słowiańskie. - „Niet! - Rosjanin podniósł dłoń gestem obronnym. Nie nado! Mieklemburgii nie nado.”
                                                                                  (Paweł Jasienica "Słowiański rodowód").


Publikuję niniejszy wpis, zanim zaczną się oficjalne uroczystości „Ku czci”, zanim ktokolwiek z oficjeli powie to lub tamto. Czynię tak, aby nie wyszło, że robię sobie osobiste wycieczki pod czyimś adresem. Publikuję zanim rozpoczną się spory czy 3 marca 1945 to było wyzwolenie czy nie.

Podtrzymuję wypowiedziane słowa. To było wyzwolenie. Choć zastrzegam, że w istocie Polska została uzależniona od ZSRR, zależność ta początkowo nosząca znamiona wręcz okupacji z czasem  zelżała do formy „ograniczonej suwerenności” i „doktryny Breżniewa”.
Zgadzam się z tezami, że początkowo wyzwolono ludzi, nie te ziemie.
Proces wyzwalania części ziem należących pierwotnie do zachodniej słowiańszczyzny według mnie zaczął się dopiero od ustaleń w Poczdamie, kiedy stało się jasne, że ziemie te przypadną Polsce.
Ten proces ewoluował, czy jednak na pewno się zakończył?
Czy potrafimy utrzymać to, co dostaliśmy od historii?
Jest polską racją stanu mówić o wyzwoleniu.

W sytuacji, niemal całkowitego rozkładu przemysłu, w sytuacji, gdzie banki znajdują się w rękach obcokrajowców, w sytuacji kiedy media, w tym te lokalne w znacznej mierze, jeśli nie większości należą do obcego kapitału w tym niemieckiego, mamy prawo mówić o wyzwoleniu.
Pytanie czy mentalnie potrafimy się wyzwolić?
Coraz częściej przecież wspomniane media negują przyłączenie ziem zachodnich i północnych do Polski.
Cały czas trwa negacja udziału żołnierza polskiego w walkach na wschodzie Europy, a przecież bez tej daniny krwi, nie byłoby przychylności delegacji radzieckiej w Poczdamie, co do przejęcia tych ziem przez Polskę.
Pamiętajmy, że zachodni alianci, zwłaszcza w osobie Churchilla byli przeciwni odbieraniu tych ziem Niemcom.
To sami Niemcy strzelili sobie w stopę zwożąc tu tysiące robotników przymusowych pełniących rolę niewolników. Mamy prawo, ale i obowiązek mówić o wyzwoleniu.

Jako swoiste memento polecam artykuł Stanisława Bulzy pt. „Ukryta germanizacja”
Tu pozwolę sobie zacytować tylko fragment
"Niemcy się zjednoczyły, lecz nie wywiązały się z podpisanego „Traktat o ostatecznej regulacji w odniesieniu do Niemiec”. W paragrafie 4 art. 1 tego układu, RFN zobowiązała się, że Konstytucja Zjednoczonych Niemiec nie będzie zawierała postanowień sprzecznych z powziętymi zasadami. Wbrew postanowieniom tego układu do dnia dzisiejszego w konstytucji Niemiec obowiązuje zapis z 1937 r., a na niemieckich mapach, nasze ziemie zachodnie nadal widnieją w granicach Niemiec. Czy można więc ufać polityce niemieckiej? Dla nich podpisywane układy, traktaty, to tylko świstki nic nie znaczących papierów, bo w ich polityce liczą się tylko fakty dokonane".
 Od nas samych zależy czy będziemy świadomi realiów.