Polecany post

Łobeski odcinek "Odry".

       D ziało się to w okupowanej Warszawie, zaraz po świętach wielkanocnych roku 1941. Mężczyzna przebywający w jednym z zakonspirowan...

niedziela, 15 października 2017

Co innego czytam, co innego widzę

Kończący się już sezon zbiorów owocu czarnego bzu, skłonił mnie do następującej refleksji:
Nie pamiętam już, w którym numerze kwartalnika „Echa leśne” znalazł się artykuł poparty specjalistycznymi wypowiedziami leśników o potrzebie zachowywania i wręcz nasadzeń drzew owocowych w lesie.  Drzewa te jako pożytek dla ptaków są ponoć nieodzowne. Tymczasem wędrując sobie po dawnej żwirowni w kierunku m. Unime natknąłem się już wiosną przy okazji przygotowywania materiału o „starorzeczach” na wycięty czarny bez. W dniu 30 września 2017  ten wycięty czarny bez, nadal leży sobie odłogiem (ciekawe co na to przepisy).


(Zdj. Foto z 30 września b.r. ścięty bez dalej leży od wiosny)

 Bez ścięty, nie skorzystał z niego w sezonie człowiek i ten co go ściął jako materiał opałowy i ewentualny zbieracz owoców, nie skorzystały z niego kosy, drozdy, szpaki, zięby, muchołówki czy kapturki. Skorzystały zapewne korniki i inne szkodniki lasu zagnieżdżające się w powalonych drzewach.