Polecany post

Łobeski odcinek "Odry".

       D ziało się to w okupowanej Warszawie, zaraz po świętach wielkanocnych roku 1941. Mężczyzna przebywający w jednym z zakonspirowan...

niedziela, 11 maja 2014

Pomnikowe przemyślenia


Niedawno 8 maja obchodzono pod „Pomnikiem Wdzięczności” 69 rocznicę zakończenia II Wojny Światowej w Europie. Jeszcze wcześniej obchodzono pod tym pomnikiem święto 3 maja, a jeszcze wcześniej obchodzono dzień 3 marca czyli 69 Rocznicę Wyzwolenia Łobza.
I znowu począwszy od tej ostatniej z wymienionych rocznic, pojawiły się i zapewne będą pojawiać liczne kontrowersje.

 (Zdj. Obecny widok na Pomnik Wdzięczności)

Dotyczą one głównie pojęcia tzw „wyzwolenia”. Przyznam, że ja sam także pisałem wspominając 68 rocznicę w tym kontekście. Nie oznacza to jednak, że zamierzam się z wcześniejszych słów wycofać. Nie było moim celem gloryfikowanie Armii Czerwonej, a jedynie uwidocznienie sensu znaczenia słowa „wyzwolenie” z punktu widzenia ludzi będących niewolnikami przywiezionymi tu na przymusowe roboty. Te wydarzenia pozwoliły tym ludziom zaczerpnąć choć na chwilkę powiewu wolności. Z tego względu uważam, że wolno mi było tak napisać. Nie chodziło bowiem o wyzwolenie Polski, a tym bardziej tych ziem.
Wątpliwości budzi we mnie obchodzenie „Dnia Zwycięstwa”. Bo czy można mówić o zwycięstwie, wobec braku pełnej niepodległości i ponad czterdziestoletniego pozostawania pod wpływem ZSRR? Na pewno nie. Wizję Polski w gronie państw - zwycięzców wykreowano w czasach minionych i jak widać przylgnęła ona mocno. Tak naprawdę to wojnę tę przegraliśmy.
 
Co do samego pomnika to również wzbudza on w mieszkańcach Łobza mieszane uczucia. O ile zastrzeżeń nie budzi postać słowiańskiego woja, to stojąca nad nim postać umundurowana na wzór stosowany w Armii Czerwonej już tak. Niestety postać ta nie posiada oznaczeń przynależności państwowej więc ciągle toczą się dyskusje czy jest to żołnierz sowiecki czy polski, z armii maszerującej ze wschodu. Czy nie można by zatem raz na zawsze uciąć dyskusji modernizując ten pomnik tak, aby znaki przynależności państwowej żołnierza się pojawiły choćby w postaci stosowanego wówczas orła bez korony. Niestety wszyscy mamy tendencje do uproszczeń i często żołnierzy I czy II Armii Wojska Polskiego wymienia się tak jakby to oni byli winni osadzenia w naszym kraju komunizmu. Takie pojmowanie sprawy uważam za zwyczajną bzdurę. 
 
Myślę, ze uznając pomnikową postać za żołnierza polskiego nie należy go demonizować.
Dlaczego?
Przytoczę fragment mało znanej Ulotki Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, dotyczącej marszałka Michała Żymierskiego (Pisownia oryginalna).
 
Czyny wojenne Żymierskiego ? - owszem są. Oto jako naczelny dowódca "wojska polskiego" dopuścił się potwornej masakry swoich armii, z których 1-sza armia w niedawnych walkach z Niemcami na Pomorzu poniosła 60 % strat ! Tyle krwi polskiej kosztowała buława Żymierskiego !

Masakra pomorska świadczy najwymowniej, że Żymierski jest tylko manekinem w rękach dowództwa sowieckiego, a nieszczęsna formacja polska pod jego dowództwem niedostatecznie wyposażona w lotnictwo i broń pancerną, nie stanowi żadnej samodzielnej siły zbrojnej, a jest jedynie żywą siłą ludzką, zużywaną dla potrzeb Rosji.

"Naczelny dowódca" nie umiał zapewnić swojemu wojsku dostatecznego wyszkolenia bojowego przed wysłaniem na front. Podobnie nie umie zapewnić wojsku dostatecznego zaopatrzenia. Serce kraje się na widok żołnierzy Polaków, obdartych i proszących o kawałek chleba. Na stanowiska dowódców mianuje się pod pozorami demokratyzacji - wypędków i przestępców, godnych zaiste "naczelnego dowódcy", a przynoszących ujmę korpusowi oficerskiemu.

Nad "wychowaniem" i całym życiem żołnierzy Żymierskiego czuwa... rosyjska kontrola polityczna, która przeprowadza w wojsku liczne aresztowania i zsyłki do ciężkich robót. W mundurach oficerów polskich chodzą typy, nie umiejące mówić po polsku. "Naczelny dowódca" syt zaszczytów i "chwały", zasłania swoją osobą całe to upodlenie i poniewieranie imienia polskiego żołnierza, a grabiących Polskę generałów rosyjskich, z uszczerbkiem dla godności narodu, odznacza orderem Virtuti Militari, plamiąc to nasze najwyższe wojskowe odznaczenie.
 
Jak więc widać za żołnierzem tym ujęły się władze w Londynie o czym wielu ludzi gorliwie deklarujących antykomunizm zapomina.
W świetle tej ulotki, nie powinniśmy zatem niżej oceniać żołnierza polskiego niż czyniły to władze londyńskie, obojętne, z której strony by tu nie przyszedł.
 
Przy okazji porządkowania i niewątpliwego poprawienia wizerunku okolicznego parku zapomniano niestety o pomniku. Rację mają specjaliści, którzy twierdzą, że dzisiaj pomniki - monumenty wyszły z mody i mało kto zwraca na nie uwagę. Dzisiaj na oglądającym większe wrażenie wywiera operowanie krajobrazem, światłem i podobnymi technikami. Może więc już pora, aby podobnie postąpić z naszym pomnikiem przeprojektowując otoczenie i jednocześnie dodając w jego obecności elementy upamiętniające i golgotę Polaków na wschodzie i tułaczkę na zachodzie, wysiłek oraz martyrologię Polaków będących w kraju i może dramat służących w obcych armiach – bynajmniej nie chodzi tu tylko o tych z Wermachtu, ale też np. tych walczących z przymusu w Wojnie Zimowej pod sowieckimi sztandarami.

(Zdj. Zdjęcie przedstawia wygląd opisywanego miejsca ok. roku 1956. Zdjęcie pochodzi z moich zbiorów prywatnych).

Na koniec mała uwaga. Jakoś Francuzi nie mają u siebie problemu ze stojącymi u nich do dzisiaj pomnikami postawionymi przez władze Pruskie a upamiętniającymi ich zwycięstwa nad Francuzami w końcu XIX wieku. A przecież mienimy się przynależnymi do kultury zachodniej.

Źródła: http://pl.wikisource.org/wiki/Ulotka_Delegatury_Si%C5%82_Zbrojnych_na_Kraj,_dotycz%C4%85ca_marsza%C5%82ka_Micha%C5%82a_%C5%BBymierskiego_%281945%29